Kredyt w wersji minimalnej

30 stycznia 2013

Kredyt bankowy znany jest nam od dawna. Przez lata jednak ewoluował i jego dzisiejsza postać nie jest kompatybilna z tym co mogliśmy otrzymać ileś lat temu. Największe boom kredytowe mamy już jednak za nami. Okazuje się bowiem, że rok 2008 przyniósł bankom największe obłowienie w kredyty. Jednak jak się okazuje dzisiejsi konsumenci również nie przechodzą obok banków obojętnie. Wchodząc do oddziału bankowego widzimy wiele różnych bodźców. Przede wszystkim jesteśmy zachęcani do rozmowy z doradca finansowym. I teraz uwaga – jeżeli kompletnie nie znamy się na finansach to lepiej unikać tego rodzaju konwersacji. Okazuje się, ze bardzo wiele osób właśnie poprzez takie spotkania zawiera najwięcej niepotrzebnych względem siebie transakcji. Doradca finansowy bowiem szybko wyczuje , że nasza wiedza jest bliska zeru i wykorzysta to dla siebie. Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się w momencie kiedy wchodzimy do banku z określonymi wymaganiami. Wtedy śmiało możemy a nawet musimy skonfrontować swoje potrzeby z doradca. Jeżeli zależy nam na tanim kredycie a bank ma w swojej ofercie tylko drogie produkty finansowe, które wykraczają poza nasz budżet, to musimy uważać. Doradca może nam bowiem zaoferować szereg różnych produktów finansowych, które w ogóle ale to w ogóle nie będą nam potrzebne. Ich jedyna zaleta jest to, że zredukują kwotę kredytu. Jednak największa wadą , że wielokrotnie są droższe niż upust jaki za ich pośrednictwem uzyskaliśmy. Kredyt w wersji minimalnej może być zatem dla nas największym przekleństwem. Jednak doradca tak nam przedstawi sytuację, że będzie to postrzegali jako błogosławieństwo. Nie dajmy się jednak zwariować i na spokojnie wykalkulujmy czy owa transakcja w ogóle jest dla nas opłacalna. Jeżeli nie to trzeba się pożegnać i wyjść.